21 mar 2013

Projektowe wspominki


Cześć wszystkim :)

Wiele osób pyta mnie o mój projekt. Było to bardzo dawno temu, kiedy go realizowałam, więc nowi uczestnicy w ogóle o nim nie wiedzą. Myślę, że nawet moim osobistym korbowym przyjaciołom z 2010 roku ciężko byłoby powiedzieć co się na niego składało. Postanowiłam więc Wam co nieco o nim opowiedzieć, a później namówić moich kolegów, aby także coś więcej opowiedzieli o swoich. A nuż będzie to inspiracją lub zachętą dla tych, którzy jeszcze się boją lub zastanawiają nad zgłoszeniem :)

Jak w ogóle wyglądała moja droga do Korby? (wtedy jeszcze KORBY)
Pewnego wiosennego dnia opiekunka samorządu szkolnego puściła w mojej klasie formularz zgłoszeniowy. Moich kolegów nie zainteresował, ja za to wzięłam go do domu i uważnie przejrzałam. Z góry był jasne, iż wobec braku talentu muzycznego bądź tanecznego będzie to pomysł bardziej w kierunku społecznym. Po kilku ciężkich dniach myślenia nadeszła idea, a potem zniechęcenie, w końcu nigdy nie brałam udziału w czymś takim. Jednego z ostatnich dni zgłoszeń przesłałam prezentację i tu niespodzianka… „Dostałaś  się do drugiego etapu !!! Jedziesz na warsztaty do Ustronia.” Wtedy już nie było odwrotu, trzeba pomysł odpicować. I tak właśnie przez warsztaty Sezam i Liderski Odjazd przyszło mi projekt zorganizować.

Ok, gadanie gadaniem, ale do rzeczy :) Celem mojego projektu było umożliwienie moim szkolnym kolegom odbycie swojego typu praktyk, spędzenie jednego całego dnia w swoim wymarzonym miejscu pracy. Tutaj chcę Wam powiedzieć, że przekonanie dyrektora do zwalniania uczniów z lekcji było prostsze, niż przekonanie do tego pani pedagog, do której poszłam po radę (mimo tego, iż bardzo mi później pomogła). Jak widzicie, trzeba czasami się nie bać i nie rezygnować ze swoich, nawet najśmielszych planów. A moi szkolni koledzy? Podeszli do tematu bardzo entuzjastycznie. Oczywiście zdarzyli się i tacy, którzy chcieli odwiedzić ubojnię drobiu i wypróbować moje możliwości, jednak dali sobie przemówić do rozsądku :P 

Koniec końców, dzięki zaangażowaniu mojego 6-osobowego zespołu udało nam się wysłać licealistów m.in. do przedszkola, do redakcji  gazety czy na warsztaty z psychologii (a to tylko przykłady). Z tego co wiem, uczestnicy byli zadowoleni – chociaż mogli tylko tak mówić, co by mi nie było przykro :)
To tak szybko i na temat, bo jak sami widzicie mało medialny był ten mój projekt, ale jakże skuteczny! Sprowadził mi za to na głowę mnóstwo papierkowej roboty. Na koniec dodam tylko, że nie dość, że Projekt przeprowadzałam będąc w klasie maturalnej to jeszcze z nogą w gipsie, a do biegania z pismami zatrudniałam mój zespół. A więc wszystko jest możliwe, nie ma przeszkód, których nie da się obejść…
….pamiętajcie o tym przyszli liderzy !!!

Z uściskami,
Marta


P.S. Tutaj macie mój mały projektowy plakacik :)